Sintra

Ostatni dzień naszego pobytu w Portugalii postanowiliśmy spędzić poza Lizbona.
Niestety chmury, które tak pięknie prezentowały się dzień wczesniej na jednym z tarasów widokowych nie przyniosły dobrych wiadomości. 
Pochmurno i mglisto.
 Początkowo przez myśl przebiegło mi by w ten dzień zaszyć się w jednym z lizbońskich muzeów, jednak motto "Zobaczyć cały świat, a nie widzieć Sintry, to nic nie zobaczyć" było mocniejsze.
 Mieliśmy wynająć samochód, jednak gdy okazało sie, ze podróż pociągiem zajmuje nieco ponad godzinę i można kupić całodniowy bilet na pociągi i autobusy, którym można poruszać się w okolicy Lizbońskich miasteczek, zrezygnowaliśmy. 

 Sintra to niesamowite miejsce. Przekonaliśmy się już po wyjściu z dworca.
 Miasteczko okryte było mglą co dodawało uroku, ale tez nie pozwoliło na całkowite jego okrycie. Patrząc teraz na zdjęcia w internecie w słoneczny dzień, wiem, ze jeszcze muszę tam wrócić!
Sintrę otaczają liczne wzgórza porośnięte bujnymi lasami, przez panujący tam mikroklimat. 
Znajdujące się tam budynki, które często przypominają małe zamki zapierają dech.
     
W niewielkiej odległości od siebie można zwiedzić  pałace i ruiny zamku, ale my tego dnia udaliśmy się tylko do 2 z nich.
 Znajdujący się najwyżej Palacio de Pena, który swoim ksztaltem i kolorami przypomina mi zamki z bajek z dziecinstwa. Szkoda, ze mgla byla tak gesta, ze nie moglismy zobaczyc go w calej okazalosci, a panorama to byla jedna wielka szara sciana... 







 Kolejnym punktem byl Parque de Moserrate z egzotyczna roslinnoscia i jego orientalny palac, duzo mniejszy niz Pena, pieknie odrestaurowany, bardzo nam sie tu podobalo. 
Ogrody to przeniesienie w zupelnie inna czesc swiata. Troche tak azjatycjko.









Na koniec szybka slodka przkaska i zmeczeni udalismy sie na Cabo de Roca.

Cabo de Roca to najdalej na zachód wysunięty punkt stalego ladu Europy.




Wialo, oj wialo! Ale uparlam sie, ze musze postawic tutaj swoja stope. A ja sie upre to koniec. 
Zadne huragany, deszcze i inne niesprzyjajace warunki pogodowe mi nie przeszkodza. 
Bo skad mam niby wiedziec kiedy znow tu dotre? 
Sentyentalnie przenioslam sie troszke w rejon Szkocji. 
Kolejnym autobusem udalismy sie do nadmorskiego kurortu Cascais, ale tam zastal nas juz wieczor i tylko rzucilismy okiem na plaze i zaszylismy sie w jednej z kanjpek na pysznej, pozegnalej kolacji. 
Z tamtad pociag i ostatni wieczorny spacer po Lizbonie.  

***

Mimo niesprzyjajacych warunkow pogodowych Portugalia nas urzekla i na pewno jeszcze wrocimy. 
Tegoroczne letnie wakacje juz zaplanowane w innym kierunku, 
ale chetnie w najblizszym czasie spedzilabym tu wiecej czasu. 




3 komentarze:

  1. Pieknie! I gratulacje ze zlapane zdjecia bo oddaja klimat jak by sie tam bylo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne i zobacz, że przy takiej trudnej pogodzie zdjęcia są ciekawsze!
    Pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie widoki pomimo mgły!!!!!!!
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń